Jagłowo to podlaska wieś-skansen położona w Dolinie Biebrzy w otulinie Biebrzańskiego Parku Narodowego. Dzięki czemu od momentu otwarcia drzwi samochodu są Państwo w samym środku dzikiej i nieujarzmionej nowoczesnością przyrody. Do dzisiaj zachowała się tutaj tradycyjna drewniana zabudowa, rozciągająca się wzdłuż lewego, wyższego brzegu Biebrzy. Trzeba koniecznie odwiedzić tę malowniczą wieś i zobaczyć w szmaragdowym lustrze wiejskie obejścia, które wprost wchodzą szczytami budynków w nurt rzeki. Archaiczne to miejsce, jakby ze świata widzianego oczyma pierwszego odkrywcy Biebrzy - Oskara Kolberga, który przepłynął i przewędrował Dolinę Biebrzy w poszukiwaniu jej tajemnic.
Piękna jest ta wieś Jagłowo. Zabudowania o unikatowym układzie przestrzennym, drewnianym budownictwie. Jakże pięknej, malowniczej kapliczce. Walory tego miejsca najlepiej widać od strony rzeki Biebrzy. Tutaj znajduje się nasza posiadłość. Można powiedzieć iż powróciliśmy na rodzinne tereny, gdyż część rodziny pochodzi właśnie z tego miejsca.
Rys Historyczny:
W miejscu dzisiejszego Jagłowa istniała osada już w epoce kamienia łupanego - świadczą o tym liczne znaleziska oraz prace archeologiczne . Pobliska Brzozówka była przez wiele lat granicą pomiędzy Jaćwingami, Litwinami, Rusią i Mazowszem.
Jagłowo a właściwie Jedłowo istniało już w roku 1596. Grąd ten śródbagienny, znajdujący się pomiędzy trzema rzekami: Netą, Bobrą i Brzozową należał do Puszczy Nowodworskiej. Powstało najprawdopodobniej jako wieś królewska i obejmowało 9 włók ziemi plus sianożęć Kunicha.
W roku 1599 wieś przechodzi w dożywotnią dzierżawę Stanisława Goydanowskiego. Następnie wdowa po nim Regina Chibowska za zgodą króla w dniu 11.06.1633r. przekazuje Jagłowo wraz z podległymi ziemiami Dorocie z Gajewskich – żonie Jana Goydanowskiego, którzy posiadają tę ziemię do roku 1650r. W 1661 roku król Jan Kazimierz oddaje wieś wraz z bielami Stanisławowi Staniszewskiemu cześnikowi warszawskiemu. Pod koniec XVII wieku Jagłowo liczyło 16 domów.
Na początku XVIII wieku wieś Jagłowo wraz z podległą wioseczką Dębowo przechodzi w posiadanie Aleksandra Skiwskiego starosty radynickiego. Istniał tutaj młyn, którego ślady widać po dzisiejszy dzień w nurcie Biebrzy. W połowie wieku wieś przechodzi w dzierżawę Karwowskich i już w 1780 roku Jagłowo obejmuje 12 włók ziemi uprawnej. W przeciągu 20 lat, pomiędzy 1760 a 1780 rokiem liczba gospodarstw wzrasta z 20 do 30. Natomiast w 1789 roku w wiosce stoją 33 domy i zamieszkuje ją 135 mieszkańców.
W XIX wieku Jagłowo przechodzi we własność państwową, a w 1921 r. należy do gminy Suchowola w powiecie sokólskim. W okresie powojennym do 1999 r. wieś należała do gminy Sztabin, powiat augustowski w województwie suwalskim. Od reformy administracyjnej do dzisiaj Jagłowo należy do gminy Sztabin w powiecie augustowskim należącym do województwa podlaskiego.
Sporo cierpienia i bólu przyniósł mieszkańcom wsi Jagłowo XX wiek. Podczas gdy I Wojna Światowa oszczędziła wieś, to druga już nie. Front w 1945 roku zatrzymał się na rzece Brzozówce. Jagłowo znalazło się po niemieckiej stronie. Przytoczyć trzeba tu wspomnienia Zbigniewa Mierzejewskiego:
„Dowiedziałem się od tych ludzi, którzy byli na łące, że Jagłowo przez trzy dni paliło się, kto się spalił nikt mnie nie mógł poinformować. W takim to napięciu szedłem następnego dnia, aż przez Dolistowo i Zabiele i nie wiedziałem, czy mój dom rodzinny został i czy będę miał gdzie zajść. I dopiero dowiedziałem się na łąkach pod Jagłowem, że dom nasz ocalał. Jednak nie mniej bolesne było to, że zabudowanie, Karpów tj. gdzie była moja siostra zamężna, spalone doszczętnie.
Podchodząc pod samą wieś dławiło mi coś pod gardło na myśl, kto mnie spotka i w ogóle, czy żyją wszyscy. Gdy zauważono mnie koło stodoły, wybiegli na moje spotkanie wszyscy, jak moja rodzina, tak i rodzina Karpów, którzy nie mieli swego domu, zamieszkali razem w naszym domu.
Przy pierwszym powitaniu zapytałem gdzie moi rodzice?, których ja byłem opiekunem w piwnicy. Odpowiedziano szybko, że żyją tylko jeszcze nie wrócili z Rutkowszczyzny. Dopiero ochłonąłem z wrażenia i odetchnąłem z ulgą. Kiedy zjadłem obiad, a czułem, że po takiej podróży i przeżyciach mogę zachorować, kiedy się położę, postanowiłem tego dnia pojechać łódką po swoich rodziców do Rutkowszczyzny. Kiedy wyjechałem ze wda kilometry za wieś, rodzice moi już szli. Ojciec silniejszy szedł jakieś 500 m naprzód, oglądając się, co pewien czas, czy mama idzie za nim, nie zwracając uwagi, że jedzie łódką ten, którego liczyli za zaginionego.
Jakie było spotkanie moje z rodzicami, to Mozę zrozumieć ten dokładnie, kto był odłączony od rodziców, względnie stracił. Opisać się tego w książce nie da. Kto więc nie ceni w życiu rodziców i lekceważy ich, to może nie wypada, ale życzyłbym, ażeby na jakiś czas stracił rodziców, a później mógł odzyskać, a na pewno już na zawsze nie zapomniałby o tym.
Tak, więc w skrócie nieudolnym przedstawia się drugie moje ważne przeżycie podczas drugiego okupanta. Chcę tylko wspomnieć, co się stało z moimi kolegami w nieszczęściu. Karp Edward tj. mój szwagier, Ostrowski Jan i Kapusta Jóżef ze względu na inwalidztwo i zdrowie zostali zwolnieni przez Niemców w Piwowarach, którzy doszli do domu szczęśliwie. Siemion Jan udało mu się uciec podczas koszenia pszenicy i również wrócił. Po mojej ucieczce w kilka godzi uciekli również Kamiński Stanisław, Kaczorowski Wacław, Pycz Antoni, Ratkiewicz Kajetan. Jednak los chciał widocznie inaczej, bo oni zatrzymali się dłużej na łąkach. Kiedy więc po tym starciu Niemców z partyzantami polskimi, kiedy ja o mało nie przypłaciłem życiem pociągnięto linię frontu po kanałku Kuligowskim, przez który to ja przepłynąłem i już nie można było przejść. I dlatego oni zmuszeni byli zostać po stronie niemieckiej. Jakie ich było życie, to oni tylko mogą opowiedzieć. Jednym słowem byli oni tam, aż do miesiąca lutego i kiedy Niemiec cofnął, oni zostali i wrócili do Jagłowa, lecz nie wszyscy.
Kaczorowski Wacław został zastrzelony przez Niemców na łąkach wraz z innymi mężczyznami. Potraktowano ich, jako partyzantów, pomimo że nimi nie byli, a tylko przebywali na łąkach w tym czasie. Zwłoki Kaczorowskiego Wacława spoczywają prawdopodobnie na cmentarzu w Grajewie.”
Poza wojną, Jagłowo dziesiątkowały także liczne zarazy, czego pamiątką jest krzyż znajdujący się w centrum wsi (zwany Karawaka), ufundowany przez jej mieszkańców z poprzedniej epoki. Miał on chronić pozostała ludność przed kolejnymi epidemiami.
Należy wspomnieć także o księdzu Witoldzie Ostrowskim, proboszczu parafii Chodorówka, fundatorze przedwojennym Kaplicy w Jagłowie.
W okresie powojennym we wsi powstała remiza strażacka, droga w kierunku Dębowa oraz Karpowicz ( przed wojną do wsi można było się dostać jedynie drogą wodną), nastąpiła elektryfikacja oraz powstała filia Domu Nauczyciela w Augustowie. Obecnie budynek został zdewastowany. W ostatnim dziesięcioleciu do wsi doprowadzono wodociąg oraz wyasfaltowano drogę.
Spoglądając na przedstawiony rys historyczny nie można nie zauważyć, iż pomimo ciężkich warunków jakie fundowała mieszkańcom Jagłowa przyroda, gdyż jeszcze do lat 60-tych przez większość roku wieś była odcięta od lądu przez rozlewiska rzeki Biebrzy, a ludzie przemieszczali się jedynie łodziami (pychówkami), tereny te rozwijały się dość dynamicznie, w głównej mierze dzięki gospodarności i pracowitości najpierw dzierżawców a następnie mieszkańców. Przez wieki uprawiano zboże, hodowano bydło oraz konie. I tak też jest do dzisiaj, choć obecnie większość mieszkańców wsi nastawiona jest jedynie na hodowlę bydła mlecznego oraz koni, czemu jak w przeszłości sprzyja duża ilość łąk.
Wieś niestety wyludnia się i przyjmuje charakter wsi wczasowej, z nowym letniskowymi domostwami. Młodzi coraz częściej uciekają do miast za łatwiejszym chlebem, ale serce pozostawiają wśród szumiących łąk i Biebrzy nieposkromionej, wracając w rodzinne strony w wolnych chwilach.